Adrian - 2009-10-11 17:31:51

Skrzydło gargulca.



MG: Adrian
Gracze: Keira (Keira Moon), Sarpens (James Adams)


Nie dane było nacieszyć się świeżym strażnikom nowym stanowiskiem. Adams i Moon stawili się pod pierwszą zewnętrzną Bramą. Stały tam trzy osoby. Pierwsza z nich, potężny, czarny mężczyzna w średnim wieku podszedł bohaterów.
- Witajcie. Nazywam się Clive Gordon. Mamy pewne zadanie i chcieliśmy, abyście do nas dołączyli. Rozumiecie, zobaczyć jak radzicie sobie w terenie.
Clive miał na sobie ubranie w kolorze Khaki i znoszony, ale bardzo wytrzymały plecak. Pozostałe dwie osoby były ubrane podobnie. Wyglądały, jakby zaraz miały iść do dżungli.
Drugą osobą była niewysoka, rogata kobieta o krótkich, rudych włosach. Uśmiechnęła się ukazując rządek spiczastych zębów. Obok stał wysoki łysy biały mężczyzna o kanciastych rysach. Uśmiechał się lekko. Wyglądał na takiego, który potrafi ruszyć niebo i ziemię, gdyby chciał.
- Przedstawię wam moją ekipę. - powiedział Clive wskazując swoich kompanów - To panna Teanna, a to Thomas Wassermann.
Ekipa skłoniła się lekko.

Keira - 2009-10-11 20:21:11

Skłoniła się im
-Dzień dobry. Ja mam na imię Keira Moon. ... Ja chyba mam zły ubiór. Powinnam się przebrać.
powiedziała patrząc na swój strój

Sarpens - 2009-10-12 16:56:51

No za wiele nas nie jest... Ale w sumie tym lepiej.
- Powitać współtowarzyszy broni. James Adams - powiedziałem z nieschodzącym z ust uśmiechem. - Widzę, że w moim stroju też pasowały by pewne zmiany.
Zapowiada się ciekawie, nudzić się nie będziemy.
Pomyślałem uśmiechając się pod nosem

Adrian - 2009-10-12 17:26:08

Clive wyszczerzył zęby.
- Słusznie. To właściwie moja wina, że zostaliście wezwani tak szybko, bez uprzedniego zaznajomienia się ze sprawą. Ale poczekajcie jeszcze chwilę, od razu wyjawię cel podróży. Otóż przez tą oto Bramę - mężczyzna wskazał na kamienną konstrukcję za sobą. - wybierzemy się w podróż do Indii. A dokładnie w miejsce oddalone o niecałe 100 kilometrów na północ od Bangalore. Tam, nieopodal rzeki znajduje się Brama - cel naszej podróży. Tam dokonamy jej oględzin. Sprawdzimy, czy nada się do użytkowania. niedoskonałości zanotować, w miarę możliwości naprawić. To wszystko. No, zmykajcie zmienić strój. Tam, gdzie się wybieramy jest w dzień nawet do 30 stopni Celsjusza.
Odwrócił się do swoich towarzyszy. Zanim jednak James i Keira zdążyli pójść Clive szybko ich zatrzymał.
- Byłbym zapomniał! Oczywiście weźcie ze sobą jakiś zestaw przetrwania. No wiecie, namioty, śpiwory, coś do rozpalania ognia, ubranie na zmianę. Możliwe, że spędzimy tak więcej niż jeden dzień. No. Jakieś pytania?

Keira - 2009-10-12 21:42:57

-Czy będziemy też chodzić po jakiś miastach czy wioskach? Dokładniej mówiąc, czy będziemy wędrować obok rdzennych mieszkańców? ... Bo jeśli tak, to może przydałoby się jeszcze dla mnie np. sari.
Powiedziała zastanawiając się.

Sarpens - 2009-10-13 18:12:24

- A co z jedzeniem?? Wiecie, jakoś przejadła mi się dziczyzna swojego czasu - odrzekłem rezolutnie.

Adrian - 2009-10-13 21:22:20

Clive uśmiechnął się. Był zadowolony, że młodzi Strażnicy tak dbają o szczegóły. Wróżył im dobrą przyszłość.
- Nie będziemy poruszać się po miastach. Brama będzie oddalona o jakieś 25 kilometrów od najbliższej osady ludzkiej, więc nie potrzebujemy strojów ani podobnych rzeczy. A jeżeli chodzi o racje... możecie wziąć jakieś niewielkie racje, ale musi być to coś, co niełatwo się psuje. I nie więcej niż na dwa dni. Nie przewiduję dłuższego pobytu niż dzień, ale warto się zabezpieczyć. A skoro o zabezpieczeniach mowa, możecie też zabrać broń. Nie wydaje mi się, abyśmy mieli jej użyć, ale ja na ten przykład czuję się obco bez znajomego ciężaru na boku. - Clive poklepał wielki rewolwer w kaburze na pasie. - No, przygotujcie się. Poczekamy tutaj na was.

Keira - 2009-10-13 21:30:36

Szybko pobiegła się przygotować. Gdy wróciła miała na sobie komplet wojskowy żołnierzy amerykańskich którzy byli w Wietnamie. Kurtka była trochę za duża, ale dobrze chroniła przed deszczem i chłodem, oraz nawet gdy świeciło słońce nie trzeba było jej zdejmować, ponieważ nie nagrzewała się. Jak zwykle nie miała butów. Przez plecy miała przewieszone łuk i kołczan pełen strzał, scyzoryk był w kieszeni kurtki dobrze zabezpieczony, ale w razie czego szybko go można było wyjąć, a sztylet miała przytwierdzony do nogi, w niewidocznym miejscu, chociaż gdyby się dłużej przypatrzeć i gdyby stała to był ledwo widoczny. Włosy miała związane w kitkę, aby nie przeszkadzały. Była gotowa do drogi.

Sarpens - 2009-10-14 14:35:45

Jamesowi nie trzeba dwa razy niczego powtarzać.
Szybko wróciłem przygotowany do wyprawy.
Czy czegoś nie zapomniałem? Namiot, śpiwór i folia termiczna są, lina z hakiem jest, latarka ładowana poprzez potrząsanie jest, scyzoryk jest, zapalniczka jest, zapasowe magazynki do broni są, telefon był zbędny, coś tam do jedzenia jest, kamizelka na sobie, ciemna nie przemakalna peleryna z kapturem na sobie, MP9 w kaburach przy pasie czyli chyba wszystko.
- Adams melduje się w pełnej gotowości!- pewnym, szybkim żołnierskim tonem zgłosiłem gotowość do działania.

Adrian - 2009-10-14 20:02:02

W czasie, kiedy młodzi Strażnicy przygotowywali się do drogi Clive spokojnie gawędził sobie z towarzyszami. Kiedy pojawili się, mężczyzna błysnął zębami.
- Widzę, że wszyscy są gotowi do drogi. Doskonale. To wasza niepierwsza podróż przez Bramę, więc możecie być zaskoczeni jedynie tym, co będzie po drugiej stronie. No, zaczynamy.
Clive odwrócił się i ruszył w stronę Bramy. Stanął tuż przed wielkim, półkolistym portalem i wyciągnął ramiona do góry. W tym czasie Teanna i Thomas zajęli osobne miejsca przy wielkich odnóżach Bramy. Przyłożyli dłonie do wielkich, kamiennych słupów.
Zaraz poczuć można było wysokie skoncentrowanie energii. Clive wytwarzał chmurę magii i kierował ją prosto do kamiennej kuli, znajdującej się na szczycie portalu. W międzyczasie Thomas i Teanna oddziaływali na jego kolumny. Energia wspinała się i zatapiała się w ściany portalu. Po krótkiej chwili kamienna kula uniosła się lekko i zaczęła wirować. Po krótkiej chwili zajarzyła mdłym światłem. Nagle światło zaczęło formować na jej powierzchni zarys kontynentów, aż wkrótce stała się istnym, świecącym globusem.
Wkrótce "globus" zatrzymał się i niewielki punkt znajdujący się w miejscu, gdzie majaczyły Indie zapłonął jasnym światłem.
Punkt docelowy został wybrany.
Kiedy magia "widziała", gdzie ma się skierować jęła spływać ze ścian portalu wprost w środek kamiennej konstrukcji ruchem wirowym. Zaczęła robić to coraz szybciej i szybciej tworząc wirującą ścianę. Był to piękny widok. Jakby połyskujący wir wodny umieszczony pionowo.
Czuć można było, jak wir zasysa powietrze i ciągnie w swoją stronę z niewielką siłą.
Clive obrócił głowę. Musiał krzyknąć, ponieważ skumulowana energia magiczna tworząca wir wydawała hałas podobny do jej morskiego odpowiednika:
- Dalej! Przechodźcie!

Sarpens - 2009-10-15 16:46:28

James długo nie zastanawiając się szybkim krokiem przeszedł przez bramę.

Keira - 2009-10-15 18:49:00

Właściwie pobiegła i skoczyła w wir. Wiedziała, że ważny jest czas i, że nie wolno się ociągać.

Adrian - 2009-10-16 16:47:20

Przechodzenie przez magiczny lej jest zjawiskiem osobliwym. Wpierw zanika poczucie grawitacji jakichkolwiek innych sił działających w przyrodzie. Przed oczami narasta światło, które rozciąga się niczym tunel wciąż dalej i dalej. I zanim człowiek rzuci okiem, aby ujrzeć koniec niesamowitego tunelu jest już na miejscu przeznaczenia.
Portal wyrzucił Keirę i Jamesa w nieznanym im środowisku. Znajdowali się teraz wysoko na jakimś gładkim pagórku. Dookoła znajdowała się gęsta roślinność podzwrotnikowa, ale teren w odległości do sześciu metrów od portalu został wycięty, więc dobrze było widać teren pod spodem. Gdzie tylko okiem sięgnąć znajdowały się wysokie wniesienia porośnięte gęsto drzewami i krzewami. Pomiędzy pagórkami leniwie płynął srebrzysty strumyk. Młodzi strażnicy widzieli słyszeli odgłosy wydawane przez nieznane im zwierzęta. Zwłaszcza Keira czuła jak cała okolica żyje.
Po chwili przez portal przeszli Thomas i Teanna. Na samym końcu przeszedł spocony Clive. Magiczny lej zamknął się tylko chwilę po tym, jak mężczyzna stanął na indyjskiej ziemi.
Clive wyjął chustkę z kieszeni i przetarł spocone czoło.
- Uuuuff... no. Jesteśmy. Niech no chwilę odpocznę i weźmiemy się do roboty.
Clive zrzucił plecak i usiadł u podnóża Bramy. James i Keira dopiero teraz spostrzegli, że ta Brama różni się od tych na zamku.
Odnóża portalu wyglądały podobnie, w tych jednak wyrzeźbiono nieznane młodym strażnikom symbole. Zapewne indyjskie litery. Na szczycie stały dwa kamienne słonie stojące na tylnych odnóżach z uniesionymi trąbami. To właśnie pomiędzy nimi znajdował się kamienny "globus". Ten ostatni właśnie stracił swój cały blask i delikatnie osiadł pomiędzy trąbami słoni.
Tymczasem Thomas Wassermann zdjął plecak i przemówił z nieznanym akcentem:
- Ja wybiorę się na dół, do strumienia i przyniosę trochę wody. - rzekł i wyjął z plecaka dwa plastikowe baniaki.
W międzyczasie Teanna zewsząd oglądała kamienną konstrukcję Bramy.
- Zacznę już. - oznajmiła. - Wstępne oględziny są ważne, a mam wątpliwości, żeby pozostali poradzili sobie równie dobrze, jak ja.

Sarpens - 2009-10-16 17:47:58

- A jakieś polecenia dla mnie? - powiedział Thomas wciągając nosem powietrze.
Wiatr przywiał ze sobą wspomnienia z dzieciństwa. Pomimo iż rejon w którym się znajdowali wcale nie przypominał klimatu, w którym się wychował, jednak nigdy od wyjazdu nie był tak blisko swojego domu.

Keira - 2009-10-17 10:25:56

Stała i nasłuchiwała, wczuwała się w dotąd nie znaną jej krainę. Poczuła się jak w domu. Zwierzęta, ogromna dzika przestrzeń uwolniona od brudu cywilizacji zwanych miastem. Delikatnie uklękła na ziemi i przyłożyła ucho do wilgotnej jeszcze trawy. Wsłuchiwała się w rytm ziemi, i chodzących lub biegających nieopodal zwierząt. Doskonale również słyszała szum strumyka.

Adrian - 2009-10-18 18:12:47

Teanna oderwała się od oględzin.
- Idź z Thomasem po wodę. - powiedziała Jamesowi. - Zresztą, cokolwiek, byleś nie przeszkadzał mi w pracy.
Teanna powróciła do przerwanej pracy. Oglądała zesząd kamienne symbole i nanosiła jakieś treści na notatnik.
W międzyczasie Clive wstał i dołączył do niej, co chwila komentując niektóre elementy Bramy.

Sarpens - 2009-10-18 19:48:38

- Nie ma sprawy! - odrzekł James z zaskakująco wielką dozą entuzjazmu w głosie, podbiegł do Thomasa i szybko zrównał swoje tempo marszu do jego kroków.

Keira - 2009-10-18 20:33:33

Czy musieli tak krzyczeć? Uniosła głowę i ... zobaczyła jakieś oczy w gęstwinie. Wytężyła wzrok i zobaczyła w gęstwinie paski. "To chyba tygrys" pomyślała. Nie ruszała się, ani nie zbliżała do niego. To było dzikie nieznane jej zwierzę i było na swoim terytorium. To oni byli tu obcy, ale trzeba było mieć się na baczności. Kto wie, może będzie im przeszkadzał. Po chwili para oczu zniknęła, a ona wstała i usiadła przed bramą, ale tak żeby reszcie nie przeszkadzać w pracy. Brama wyglądała na własnoręczną robotę.

Adrian - 2009-10-24 14:16:47

(Keira, przypomnę że to JA jestem MG i to JA mówię co widzisz, a co nie. Niczego o tygrysie nie pisałem, więc nie pisz samowolnie, że Twoja postać go widziała. Poza tym, żaden tygrys czy co tam innego w paski raczej nie zbliżałoby się do jakichś hałasujących, dwunożnych stworzeń o dziwnym zapachu. Therefore, nie pisz postów tego typu.)

James:

Thomas uśmiechnął się. Nie pójdzie sam. Podał jeden z pustych jeszcze baniaków Adamsowi.
- Nabierzemy wody tylko do połowy baniaków. Musimy respektować przyrodę. Nie będziemy brać więcej, niż nam będzie trzeba. Poza tym, jeżeli będziemy tutaj dłużej zawsze możemy tutaj wrócić i nabrać więcej wody. - powiedział poważnie, ale z uśmiechem.
Schodzili powoli w dół zbocza aż po paru chwilach znaleźli się na dole. Otoczona zewsząd roślinami pełzła błękitna wstęga strumienia. Strumyk był niewielki. Ledwo dwa metry szerokości. Dno wyłożone było gładkimi kamieniami, które woda zdołała wygładzić na przestrzeni czasu. Zachęcająco czysty płyn zgrabnie przeskakiwał kamienie i biegł dalej, w nieznane.
Woda wyglądała na bardzo czystą.
Thomas nie używał maczety, kiedy przeciskał się między roślinnością. Widać nie chciał tutaj niczego zniszczyć. Po chwili zeskoczył z niewysokiego brzegu i zręcznie wylądował na niewiele wystającym kamieniu.
- Chodź! Znajdź sobie kamień. Uwaga, są dość śliskie. - otworzył baniak i położył go na dnie. Woda powoli napełniała plastikowe naczynie.

Keira:

Słusznie. Brama była ręcznie wykonana. Świadczyły o tym bruzdy po rzeźbiarzu, który widać włożył wiele pasji w wykonanie ozdób. Keira ze zdziwieniem zauważyła, że Bramę nie pokrywa żadna roślinność. Nie dopatrzyła się też żadnych owadów. Clive i Teanna zdawali się nie zwracać na to uwagi. Właśnie zauważyli, że jeden z symboli ma osobliwe uszkodzenie. Zaczęli półgłosem rozmawiać. W ich głosie brzmiał niepokój.

Keira - 2009-10-24 14:33:27

//przepraszam, jestem skruszona i obiecuję poprawę//

Wstała i podeszła trochę bliżej, ale tak, żeby im nie przeszkadzać i również zaczęła z bliska oglądać bramę. To było dziwne, że nie pokrywała go roślinność ani nie było żadnych owadów. Szukała choć najmniejszego śladu na jakikolwiek ślad przyrody.

Sarpens - 2009-10-25 11:09:24

James szedł tuż za Thomasem, więc drogę miał już utorowaną. Teraz pozostało tylko trafić pewnie nogami na kamień. Szybkim wzrokiem wypatrzył dość spory kamień, który według jego mniemań powinien być suchy, baniak przełożył do lewej dłoni, prawą wyciągną do boku, równolegle do ziemi, i przywołał Sarpensa.
Jakby co to się mogę podeprzeć, nie wzbije to tyle mułu gdybym miał tam wylądować nogami.
- No to hop! - powiedział i skoczył w stronę kamienia.

Adrian - 2009-10-25 13:43:06

Keira:

Dziewczyna obeszła całą Bramę w poszukiwaniu jakichkolwiek śladów życia. Nie odnalazła żadnego. Było to, swoją drogą dziwne. Zazwyczaj stare konstrukcje - a na taką wyglądała Brama - są domem dla wielu stworzeń.
Keira zauważyła jednak osobliwą rzecz. A dokładnie uszkodzenie, które właśnie Clive i Teanna omawiali półgłosem. Dokładne oględziny pozwoliły sprawdzić, że podobne ślady znajdują się w kilku innych miejscach:
Było to pięć równoległych, około 40 centymetrowej długości bruzd, każda głęboka na 2 centymetry. Jedynie bruzda na samej górze była trochę krótsza.
Ten rodzaj uszkodzeń znajdował się w 4 miejscach na jednej odnodze portalu.
[Test na Sztukę Przetrwania - niepowodzenie]
Keira jednak nie mogła się w tej chwili domyślić co je spowodowało.
Tymczasem Clive zszedł w dół zbocza i krzyknął donośnie do swoich kompanów przy strumieniu...

James:

Thomas właśnie napełnił swój baniak do jednej czwartej jego pojemności, a James właśnie bezpiecznie wylądował na swoim kamieniu. Nawet nie potrzebował pomocy swojej Army.
- ...Thomas! Chodź tutaj szybko! Musisz coś zobaczyć! - dało się słyszeć głos Clive'a.
Thomas zrobił zdziwiony wyraz twarzy. Wstał, złożył dłonie w trąbkę i odkrzyknął:
- Dobra, zaraz będę! - i powrócił do napełniania baniaka.

Sarpens - 2009-10-25 17:35:18

- Możesz biec ja skończę napełnianie szybko tam do Was wrócę na wypadek gdyby potrzebna była pomoc - powiedział miłym tonem James, wszak głos Clive'a rozbudził i jego ciekawość, ale liczyło się dobro grupy, a on-żółtodziób na nie wiele by się zadał by bramie. Nie czekając na odpowiedź szybko znalazł najgłębsze miejsce do którego mógł sięgnąć z kamienia i tam zaczął napełniać wodę.

Keira - 2009-10-25 21:42:35

Zaczęła rozmyślać co mogło wywołać takie ślady. Może uderzenia broni? Na pewno było to celowe.

Adrian - 2009-10-27 17:39:26

James:

Thomas pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Słusznie. Weź więc mój baniak. Dołącz do nas jak skończysz. - mężczyzna podał Jamesowi swój, prawie napełniony do odpowiedniej ilości baniak.
Mężczyzna zręcznie skoczył na brzeg, po czym ruszył tą samą ścieżką, którą przybył.

Keira:

Po chwili przyszedł Thomas.
- No co tam? - zagadnął.
- A, bo widzisz, nie wiemy skąd to mogło się wziąć. [/b]- powiedział Clive wskazując na podłużne uszkodzenia. - Mamy co prawda pewne podejrzenia, ale potrzebna jest nam opinia eksperta.
Thomas przyjrzał się sceptycznie śladom. Przejechał dłonią po wgłębieniach. Podumał przez chwilę i w końcu rzekł:
- To są ślady szponów. Bardzo mocnych, zresztą. Ale dlaczego jedna szrama jest krótsza...?
Clive, Teanna i Thomas zaczęli się zastanawiać.
Keira przyznała w myślach rację Thomasowi. To faktycznie wyglądało na ślady szponów. Tylko jakie zwierzę zrobiło by jedną szramę krótszą...?
[Test na Sztukę Przetrwania - sukces!]
...coś, co ma przeciwstawny kciuk.

Sarpens - 2009-10-29 17:20:23

Ciekawe co się mogło stać - myślał James napełniając swój baniak.
Kłębiące myśli nie dawały mu spokoju, więc szybko napełnił oba baniaki to wyznaczonej przez Thomasa ilości i popędził do całej grupy.

Keira - 2009-10-30 15:56:15

Jednak dalej nie dawało jej to spokoju. Jest za dużo znaków, ale za mało wskazówek. Wersji co tu się wydarzyło jest dużo. Zaczęła szukać jakichkolwiek śladów wśród trawy przy portalu. Trawa pewnie już się wyprostowała, ale na ziemi powinien być jakikolwiek ślad. Ilość osobników którzy to byli, czy cokolwiek innego.

Adrian - 2009-10-30 18:14:37

James:

Baniaki nieco utrudniały podróż, ale chłopak już po chwili był na miejscu, więc nic go nie ominęło.


Keira:

Znalezienie czegokolwiek w tym "zielonym bajzlu" jaki się w tej dziczy znajdował graniczyło z cudem.
[Test na Sztukę Przetrwania - niepowodzenie.]
Keira szukała przez pewien czas czegokolwiek charakterystycznego, ale nie znalazła niczego. Właściwie jedyne osoby jakie zostawiły tu jakieś ślady była ona i reszta kompanii.
Tymczasem Clive żywo szeptał ze swoimi partnerami. Żywo gestykulował i wydawał się niezwykle podniecony.

Sarpens - 2009-10-30 18:19:59

- Co się dzieje? - odrzekł z uśmiechem James. - Oto i woda.
Chyba mnie nic nie ominęło.
Adams wciągnął powietrze w nozdrza odkładając baniaki, czekał na jakieś polecenia.

Keira - 2009-10-30 18:21:54

"No tak przeliczyłam się. Ale bez prób nie dochodzi się do celu." mówi sobie w myślach. Była bardzo ciekawa o czym rozmawiała reszta ,,drużyny", ale skoro szeptali to znaczyło, że nie chcą im mówić. Skoro teraz rozmawiali, podeszła jeszcze bliżej portalu i zaczęła szukać czegokolwiek w ,,śladach szponów". Jakiś śladów np metalu, drewna, itp itd.

Adrian - 2009-10-30 18:31:06

Clive podrapał się po głowie.
- O, dzięki James... Co się dzieje... właściwie nic...
- Och, daj spokój. Powiedzmy im. To w końcu część ekipy! - rzucił Thomas.
- Po co? I tak na nic się nam nie przydadzą, żółtodzioby. - wtrąciła Teanna.
Thomas prychnął. Clive potarł dłonią skronie. Ta sytuacja widać działała mu na nerwy.
W międzyczasie Keira badała ślady szponów, ale nie znalazła jakichkolwiek cząstek lub poszlak. Cokolwiek zrobiło te ślady, było najpewniej twarde.
- Echh... dobra. Widzicie, tu mamy takie coś. - Clive widać dał za wygraną. Wskazał palcem na ślady. - To coś nie daje nam spokoju. Thomas zinterpretował to jako ślady szponów, ale żadne zwierzę nie zostawiłoby takich!
- Słusznie. - wtrąciła Teanna - Żadne zwierzę z Hellgrindu jakie znam, też nie zostawia czegoś takiego.
- Staramy się wymyślić, co to może być. I skąd się wzięło. - dodał Thomas.
- Jakieś sugestie? - spytał Clive.

Sarpens - 2009-10-30 18:35:05

- Wielki dinozaur chciał sobie stępić pazury! A tak na poważnie to nie mam pojęcia, być może do ślady Army, która mogła się obić w czasie walki o bramę - odpowiedział Adams nieco niepewnie, bo nigdy nie był jakimś specem od szponów

Keira - 2009-10-30 18:40:45

-Jeżeli mogę coś powiedzieć w tej sprawie to uważam, że mogło to mogło być tylko zwierzę z rodziny człowiekowatych. ... Możliwe, że to był człowiek. ... Jednak jest za mało śladów, żeby mieć 100 % pewność.
Zaczęła nad tym lepiej myśleć
-Mógł korzystać wtedy z jakiś przedmiotów wykonanych np. ze stali czy jakiegoś metalu.
Powiedziała niepewnie, ale tak przypuszczała.

Adrian - 2009-10-30 18:53:09

Thomas spojrzał na Keirę i zaraz potem na ślady.
- To ma sens... ten ślad jest krótszy, bo to mógł kciuk tej istoty... Hmmm... ale skąd takie szpony? Jaki metal mógłby się tak wgryźć? Poza tym, jaką straszliwą siłę musiałaby mieć ta istota. Zrobić takie wgłębienia w kamieniu jednym pociągnięciem?
Słowa Keiry nadały Thomasowi nowy tok myślenia. Wyglądał na takiego, który zaraz na coś wpadnie. Clive przytakiwał a Teanna westchnęła i wróciła do oględzin bramy, jakby zupełnie ją to nie obchodziło.
- Co to mogłoby być, wielki silny goryl z pazurami? - rzucił Clive.
- Nie zdziwiłbym się, gdyby tak było... - odrzekł Thomas. - A gdyby dinozaury miały kciuki to nawet teoria Jamesa miałaby sens... Ale to nie może być Arma. Żadna nie zostawiałaby takich śladów. Nawet jeżeli, to są zbyt regularne na broń tego typu. Stawiam piwo na teorię Keiry.
- Ja też. - rzucił szef ekipy.
- Jak skończycie tę błazenadę, to może dołączycie do mnie? - warknęła Teanna. - Chcę to skończyć i się stąd wynieść. Sprawę śladów weźmie ktoś inny. Ja tu jestem od Bram, a nie od teorii spiskowych, do cholery!
Krzyknęła po czym zacisnąwszy zęby wróciła do roboty.

Keira - 2009-10-30 19:00:07

-Może to nie było jedno pociągnięcie? Jeżeli ktoś ma sprawną rękę i celne oko chyba mógłby spokojnie poprawiać swój pierwszy ślad, tak, że wygląda na jedno pociągnięcie. A jeżeli zna się na śladach ,,pazurów" to tym bardziej, wie lub próbował np gdzie indziej.
Ciągle zastanawiało ją to. Widziała kiedyś dobrego łowcę który potrafił odwzorować z dokładnością do jakiś 99 % ślady swoich ofiar, np dzika czy wilka. Dlaczego nie miałby istnieć taki ktoś kto zna się na szponach, pazurach?

Sarpens - 2009-10-31 14:32:38

- Czyli to jednak nie był dinozaur... Szkoda. W sumie teoria Keiry zdaje się być dobra.

Adrian - 2009-11-01 16:11:06

Thomas pokręcił przecząco głową:
- Jestem stuprocentowo pewny, że to ślady pazurów. Przesiedziałem w dziczy 20 lat i znam się na tego typu śladach. Poza tym szansa, że to kilka dokładnych pociągnięć jest dość nikła.
- Amator. - prychnęła Teanna. - A jeśli to było dzieło maszyny? Technika w tym świecie i magia w naszych jest na wyższym poziomie niż ci się wydaje, ignorancie.
Thomas zasztyletował wzrokiem Teannę. Miał nawet wygłosić jakiś komentarz, ale się powstrzymał.
Teanna zaś sprawiała wrażenie usatysfakcjonowanej. Wyszczerzyła zęby ukazując drobne, białe kiełki.
- A poza tym to nie nasza działka. Mieliśmy obejrzeć Bramę, nieprawdaż?
Mimo, że James i Keira nie posiadali więzi telepatycznej to w jednej chwili pomyśleli sobie "Co za wredna baba".
Clive potarł skronie.
- No niech będzie... Teanna ma właściwie rację... - Clive powiedział to niechętnie. Widać nie przepadał za przyznawaniem racji demonce.
Ta zaś uśmiechnęła się krzywo.
- A kiedy wy sobie ćwierkaliście o tych "straszliwych śladach potwornych szponów" ja skończyłam oglądanie całości. - Teanna wzruszyła ramionami i westchnęła. - Nie, nie musicie mi dziękować. To co, wracamy?
Clive spojrzał na kamienną konstrukcję. Właściwie nic ich tam nie trzymało...

Adrian - 2009-11-09 21:24:28

[Kontynuacja z czatu, streszczenie:]
Bohaterowie oglądali właśnie Bramę, dyskutowali nad dziwnymi śladami. Wyszła możliwość, że to zapewne coś człekokształtnego. Dalsze rozważania przerwał głaz lecący z nieba. Szczęśliwie każdy wykonał unik. Po chwili nadleciał kolejny, nie mniejszy kawał skały. Po heroicznej akcji Adamsa kamulec został przepołowiony. Ale najgorsze dopiero nadeszło. Wielka skrzydlata bestia runęła na Clive'a, a potem na resztę bohaterów. Rozgorzała walka. Strażnicy dzielnie stawiali opór. Szanse jednak nie były zbyt wielkie pomimo przewagi liczebnej - stwór doskonale walczył wręcz. James jakoś się trzymał ze swoją kosą, Thomas siekał maczetą, Keira ranna w przedramię, Teanna gdzieś z tyłu używa magii a Clive się gdzieś zawieruszył. W końcu zjawił się i rzucił na stwora szmatki nasączone alkoholem. Teanna rzuciła nań kulę ognia i taka płomienista bomba uderzyła skrzydlatego napastnika. Oponent rzucił się w stronę strumienia aby się ugasić. Po czym uciekł. Clive i reszta nie czekali - otworzyli portal by jak najszybciej powrócić i dać znać Radzie...

***

Już wkrótce cała ekipa stanęła w Sali Obrad. Przy podłużnym stole byli niemal wszyscy radni. Clive właśnie relacjonował całą historię uzupełniany przez Thomasa i Teannę. James i Keira czekali na dalsze polecenia. Słyszeli, że grupa zwiadowcza ruszyła jeszcze otwartym portalem w poszukiwaniu skrzydlatego.
Keira miała na przedramieniu porządny opatrunek wzmocniony magicznie. Nie czuła bólu, a rana goiła się dużo szybciej.
Tymczasem Clive skończył swój wywód. Jeden z radnych, kobieta około pięćdziesiątki pokiwała siwą głową ze zrozumieniem.
- Czy chcielibyście coś dodać, młodziutcy? - zapytała młodych strażników. Wydała się im miłą, starszą panią. Na myśl przyszło im pytanie, skąd taka starsza pani się wzięła na zamku.

Sarpens - 2009-11-11 17:18:41

- W sumie Clive wyczerpał temat - odpowiedział James z uśmiechem.

Keira - 2009-11-21 19:57:29

Keira skinęła głową, dając do zrozumienia, że wszystko zostało powiedziane. Co więcej można było dodać? Spojrzała z niechęcią na opatrunek. Nienawidziła takich rzeczy, ponieważ przeszkadzały podczas różnych czynności, co sprawiało, że po prostu była ,,ograniczona ruchowo". Oprócz tego po jej głowie ciągle ,,chodziło" pytanie, czy znowu ich tam wyślą z powrotem.

Adrian - 2009-11-21 21:11:27

- Nie martwcie się, zostaniecie tutaj. - rzekła staruszka, zupełnie jakby czytała w myślach Keiry. - Na miejsce wysłana została grupa zwiadowcza, czy, jak ja to nazywam, 'zamkowy SWAT Team'.
Radna uśmiechnęła się dobrodusznie. Tymczasem do komnaty wleciał strażnik z jakąś metalową skrzynką.
- Pani McThorn, mamy połączenie.
Młodziak ustawił skrzynkę na stole. Była dość duża, długa i szeroka na pół metra i wysoka na metr wykonana z czarnego, połyskliwego metalu. W czterech ścianach połyskiwały i obracały się cztery kule, zupełnie jak miniatury 'globusa' z Bramy. Na szczycie konstrukcji obracała się mała antena.
Clive nachylił się do młodzieży:
- To urządzenie pozwala nam na komunikację międzywymiarową. Pod warunkiem, że ktoś działa nań magią. - wyjaśnił.
Starsza pani, zwana McThorn położyła dłonie na ścianie komunikatora. Kamienie zajaśniały jak małe latarki i jęły obracać się pośpiesznie.
- Kapitanie, słyszysz mnie? - zapytała skrzynkę.
Przez chwilę panowało milczenie. W końcu z wnętrza urządzenia zabrzmiał męski, nieco zniekształcony przez odległość (i sam fakt, że była to rozmowa między wymiarami) głos:
- Aye, tu kapitan. Przed dziesięcioma minutami rozdzieliliśmy się w poszukiwaniu napastnika. Czas na sprawdzenie obecności. Pozostali, zgłaszać się!
- Jedynka się zgłasza!. - usłyszano z urządzenia. Widać odbierało sygnał od wszystkich w grupie.
- Dwójka, jest.
- Trójka, znudzony, ale żywy.
- Czwórka, jestem, nic się nie dzieje.
- Piątka, cały czas z wami.
- Siedem, szuka celu.
- Osiem, obecny.

W komnacie zapadła cisza.
- Jezus Maria, a gdzie szóstka!? - ryknął kapitan. - Drużyna, rzucam flarę. Przegrupować się! Biegiem!
McThorn i pozostali mieli ponure miny. Thomas wybiegł przez drzwi wrzeszcząc:
- Cholera, nie będę tu czekał bezczynnie!
Teanna westchnęła z zażenowaniem. Radni jęli coś półgłosem dyskutować. Pani McThorn przegryzła dolną wargę i wpatrywała się w urządzenie. Clive rzucał niespokojne spojrzenia i zaczął chodzić po komnacie zdenerwowany.

(Pamiętajcie, drodzy gracze. To od Was i tylko Was zależy to, co poczną Wasze postacie. Od tego będą zależeć losy ich, i okolicy. Wybór należy do Was)

Keira - 2009-11-21 21:35:53

Mimo, że nikogo nie znała z grupy zwiadowczej, na wieść, iż ktoś zniknął w jej żyłach odezwało się pragnienie wyruszenie z powrotem. Cóż mogła zrobić? Była porywcza i żywiołowa, emocje działały na nią w różnym stopniu.
-Zgadzam się z Thomasem. Powinniśmy wracać.
Powiedziała głośno. Mimo wszystko oni byli tam pierwsi, i mieli już z tamtym ,,gumisiem" do czynienia. Zresztą uważała, że to jest jej obowiązek, działać, a nie siedzieć bezczynnie.

Sarpens - 2009-11-22 19:26:05

- Na co jeszcze czekamy?! Jedna bestia aż prosi się o lanie! - wykrzyknął James.
Był przekonany, że za parę sekund wyruszą, więc szybkim ruchem wyciągnął i przeładował swoje MP9ki.

Adrian - 2009-11-24 12:41:58

McThorn uniosła brwi:
- Słucham? Chcecie tam wracać? Wykluczone! Już raz ta bestia o mało was nie pozabijała! Chcecie jej to ułatwić? Poza tym, ta młoda dama jest ranna i...
Głos Kapitana dobiegający z urządzenia przerwał jej wywód:
- Cholera jasna... siedmioro, czyli jednego brakuje. Niedobrze...  Tej, tam po drugiej stronie, wyślijcie grupę poszukiwawczą i jakieś wsparcie, mamy zaginionego.
Twarz pani McThorn nabrała lekko czerwonawej barwy.
- Dobre sobie! Grupa poszukiwawcza jest w tej chwili po drugiej stronie kuli ziemskiej, a jedyne wsparcie, jakie moglibyście dostać do dwa tuziny żółtodziobów, z których dwoje przed chwilą stamtąd wróćiło!
- Dajcie ich tu. Jeżeli bestia została już ranna i nie tak głupia, jak nam powiedziano, to nie odważy się zaatakować takiej dużej grupy ludzi.
- Absolutnie nie! Tamci mieli po prostu szczęście, że nic im się nie stało! Nie będę narażać młodych Strażników na niepotrzebne niebezpieczeństwo!
- Słuchaj no, paniusiu! -
zagrzmiał Kapitan. - Tu jest mój człowiek, a my nie zostawiamy swoich w potrzebie! Daj mi tu tych wszystkich Strażników i basta! A jeżeli tego nie zrobisz i tym samym spowodujesz śmierć mojego człowieka, to osobiście przyjdę i wsadzę ci naładowany granatnik w zad!
McThorn zbladła i przełknęła ślinę. Jej ręce mimowolnie skierowały się do tyłu. Kilku radnych zachichotało wyobrażając sobie ową osobliwą scenę z granatnikiem. McThorn skinęła głową grupce młodych radnych. Ci wybiegli z sali.
- Dobra, Kapitanie. Dostaniesz ich za jakieś 30 minut.
- Zrób z tego 10, dla swojego dobra.

Staruszka przegryzła wargi. Widać nie przywykła, gdy ktoś odzywa się do niej w ten sposób, ale nie skomentowała tego.
Clive wybiegł wraz z radnymi, w poszukiwaniu Strażników. Teanna opadła na znajdujący się pod ścianą fotel i westchnęła ciężko.

Keira - 2009-11-24 18:56:14

Prychnęła wściekła. Czy oni sobie myślą, że pierwszy raz w życiu ma zadraśnięcie?! Chciała krzyknąć, że nie jest małym dzieckiem, że nic jej nie jest i tak czy tak tam pójdzie, ale się opanowała. Młoda dama?! Nigdy nie była ani damą ani młodą damą.
-W sumie nasza grupa najlepiej zna tego potwora. Na razie tylko my jesteśmy w stanie go rozpoznać i znaleźć.
Powiedziała głośno.

Sarpens - 2009-11-30 18:12:51

- Ja tam problemu z powrotem nie widzę. Pójdziemy. Zrobimy co do nas należy i wrócimy bez strat w ludziach. - uśmiechnął się James chowając Rougery do kabur.
Może być ciężko, ale nawet najmniejsza oznaka strachu teraz może później przerodzić się w ścianę lęku nie do pokonania... Ekh... No nic... Pora skopać parę zadków
- Czekamy na całość? Czy już teraz ktoś otworzy bramę?

Adrian - 2009-12-02 18:24:09

- Rozpoznać? Kto miałby nie rozpoznać dwumetrowego, szarego Oni'ego ze skrzydłami? - krzyknęła McThorn, zaraz jednak westchnęła i opadła na fotel. - Idźcie już, nie mam na to siły. Ale jak zginiecie, to mnie nie nawiedzajcie. I nie mówcie, że nie ostrzegałam.
Po chwili przyleciał jakiś Radny
- Młodzi są pod Bramą. Już kazałem dwóm Strażnikom Bram ją otworzyć.
- Świetnie. Niech potem jeden z nich przejdzie na drugą stronę. Kto wie co was tam czeka.
- Tak jest! - krzyknął i wybiegł.
Teanna gdzieś zniknęła, jak można było zauważyć.

Sarpens - 2009-12-03 16:58:00

- To jak idziemy w starym składzie na drugą stronę?- powiedział James patrząc kolejno na członków grupy

Keira - 2009-12-04 18:28:16

James ,,wyjął jej słowa z ust". Stanęła obok niego, ponieważ wiedziała, że on też chce tam wracać.

Adrian - 2009-12-08 19:26:43

"Kolejno na członków grupy". Ha. W sali ze "starej paczki" ostała się jeno Keira. Pozostali roztropnie gdzieś poszli. Clive i Thomas na pewno są już pod Bramą. Teanna, nie wiadomo. I tak nigdy nie wyglądała, by kwapiła się walczyć ze skrzydlatym Oni'm.
Radni dyskutowali, McThorn siedziała i wachlowała się jakimś dokumentem. Inny radny czuwał przy komunikatorze, czekając jakichś wiadomości.

Sarpens - 2009-12-12 17:09:06

- Keira! Nie ma ma na co czekać! Idziemy przejść przez tą cholerną bramę!

Keira - 2009-12-14 21:35:31

Skinęła mu głową. I pobiegła z nim.

Adrian - 2009-12-17 19:34:48

Na zewnątrz czekała nie mała grupka ludzi. Młodocianych Strażników tłoczących się przed portalem było co najmniej 40. Portal właśnie został otwarty przez - ku zaskoczeniu bohaterów - jednego Democzłeka. Strażnicy przechodzili po kolei. Niektórzy przeskakiwali, niektórzy wchodzili, niektórzy krzyczeli "Bonzzaaiii!". Widać nie wszyscy lubili przechodzenie przez Bramę, albo lubili się wydurniać.
W końcu nadeszła kolej Jamesa i Keiry.

***

Po przejściu zauważyli, że jakiś wielki rudy Democzłek wydaje Strażnikom rozkazy. Rozdzielił ich na grupki i wysyłał wzdłuż strumienia w pewnych odstępach. Democzłek, do którego inni zwracali się "Kapitan" miał zielony, idealnie wpasowujący się w otoczenie mundur i kamuflaż na twarzy. Również jego broń, spory karabin, była tej barwy.
- Ruszyć zady i do roboty! Ty, ty, ty, ty i wy troje, następna grupa. Idziecie samym strumieniem, po wodzie, a ja z wami. Czwórka, przejmij dowodzenie.
Owa grupa zawierała i Keirę i Jamesa. Kapitan górował nad całym oddziałem, a kobieta nazwana Czwórką objęła pieczę nad pozostałymi.
Teraz poruszaliście się w małym szyku (w jaki sposób?), brodząc w chłodnej wodzie po kostki, czasami kolana.

Keira - 2009-12-17 21:55:01

Zanim zaczęła iść z resztą podwinęła nogawki spodni. Jak potem w razie czego miałaby biegać z ,,ciężkimi" spodniami? Szła potem blisko Jamesa po czym odezwała się do niego:
-Czy mogę coś zaproponować?
Spytała nieśmiało, ponieważ wogule nie rozmawiali.

Sarpens - 2009-12-20 12:17:29

Adams pewnie trzymał Rougera w lewej dłoni, a prawa była gotowa do przyzwania Sarpensa w każdej chwili. Wdychał świeże powietrze... Czuł, że adrenalina powoli jest wtłaczana do jego krwi.
Musimy trafić na tego potwora. Po prostu musimy - z rozmyślań wyrwała go Keira
- Wal śmiało, przecież Cię nie zjem - powiedział James z wielkim uśmiechem na ustach.

Adrian - 2009-12-25 23:09:16

I szliście dalej.

Keira - 2009-12-27 13:30:50

-No, jasne. Wiem. ... Skleroza. Chyba chodziło mi o to, że powinniśmy się trzymać razem.- powiedziała z wahaniem w głosie. Zdarza się o czymś zapomnieć gdy po głowie latają miliony myśli które dopraszają się o uwagę.

Sarpens - 2009-12-27 14:45:14

- No proste. W końcu tworzymy drużynę - uśmiechnął się James.
Nie mówił tego jednak, ot tak, z samej grzeczności, wiedział, że jako dobra łuczniczka przyda mu się w każdej walce.

Adrian - 2009-12-29 19:23:05

Ekipa szła powoli naprzód. Drużyny były nieco oddalone od siebie, ale było wiadomo, gdzie chadzają pozostali. W końcu szeleścili wśród zieleni.
Wkrótce Wasza grupka musiała się zatrzymać. I bynajmniej, nie był to miły widok.
- Wszyscy, stać! - wrzasnął Kapitan i przykucnął obok znaleziska.
W wodzie, opierając się o brzeg strumienia leżał trup. Był niebywale pomasakrowany, widać ten ktoś nie poddał się bez walki. Twarz była nie do rozpoznania. Jedynie rogi wystające z spod włosów dawały znać, że to democzłek. Ciało miało na sobie ciemnoniebieski mundur, ze znamieniem celownika na obu ramionach. Krew powoli ściekała ze świeżego jeszcze ciała i zmieszawszy się z czystą wodą strumienia płynęła dalej. Owy upiorny koktajl świadczył o dokonanej tutaj zbrodni.
Kapitan zaklął kilkukrotnie.
- Cholera... rodzina Kate mi tego nie wybaczy... - rzekł zdejmując hełm.

Keira - 2009-12-29 20:28:20

Spuściła głowę w dół na znak szacunku. Zrobiło jej się smutno. Nagle w jej głowie zrodziło się pytanie. Powiedziała do Jamesa:
-Idę na chwilę porozmawiać z Kapitanem.
Ruszyła wolno do przodu, przepychając się pomiędzy innymi uczestnikami wyprawy. Gdy znalazła się dostatecznie blisko Kapitana, nie wiedziała jak rozpocząć rozmowę. Postanowiła się po prostu odezwać:
-Kapitanie, jestem pewna, że straciliśmy jednego z najlepszych przyjaciół jak i żołnierza. Jednakże nurtuje mnie pewne pytanie, ... ale nie wiem czy mogę je zadać.

Sarpens - 2009-12-31 17:36:44

James na widok ciała zacisnął pięść, za pierwszym razem pozwolił potworowi uciec, a teraz spotyka pierwszą ofiarę.
Niech no tylko go dorwę...
Adams podniósł oczy w górę, w sumie sam nie widział dlaczego, może wierzył, że jakimś cudem dostrzeże znak, który pomoże znaleźć potwora.

Adrian - 2010-01-01 11:47:14

W tej chwili Kapitan patrzył się apatycznie na ciało. Wyglądał jak posąg. Oczy stały się puste. Kiedy odezwała się doń Keira, nawet się nie poruszył.
- Mów. - mruknął tylko w odpowiedzi.
Pozostali uczestnicy wyprawy reagowali różnie. Jeden zaklął, drugi niemal zemdlał, trzeci niemal zwymiotował. Druga połowa jakoś się trzymała, ale miny mieli nietęgie.

Sarpens - 2010-01-01 12:01:59

Chwila... Rodzina Keta?! Nie... Tego już za wiele...
Nagle Adamsowi MP 9-ka wypadła z ręki. Zamarł bez ruchu. Z każdą upływającą chwilą kumulowana złość musiała gdzieś znaleźć ujście - toteż coraz mocniej zaciskał zęby. Wyciągnął prawą dłoń przed siebie i w tej samej chwili pojawiła się Arma. Przykucnął, aby podnieść pistolet. Wyprostował się. Nabrał powietrza w płuca.
- Pokaż się skurwielu! - krzyknął jak najmocniej potrafił. - No pokaż się!
Wystarczyłby, żeby gdzieś w lesie usłyszał złamanie jednego patyka, a w amoku rzucił by się w tamtym kierunku, aby zniszczyć wszystko.

Keira - 2010-01-03 20:43:31

-Nie wiem czy dobrze myślę, ale czy reszta osób która wyruszyła tutaj, nie była czasem chociaż w  parach? Znaczy się ... Dziwi mnie to, że był sam.
Nie umiała wyłożyć swoich myśli, ale miała nadzieję, że udało się Kapitanowi ją zrozumieć. Potem usłyszała i odwróciła się w stronę Jamesa. Stał niedaleko i widać było, że jest wściekły. Położyła mu dłoń na ramieniu i powiedziała do Jamesa:
- Nie denerwuj się. Nawet jeżeli się tu pojawi, to złość nie pomaga najlepiej i powoduje, że popełniamy błędy.
Chciała go choć trochę uspokoić.

Adrian - 2010-01-04 19:59:39

Reakcja kapitana była natychmiastowa. Bez ostrzeżenia machnął ręką na odlew i zdzielił Jamesa otwartą dłonią. Cios był na tyle mocny, by ten stracił równowagę. Na szczęście, towarzysze powstrzymali go przed upadkiem.
- Słuchaj no, smarku! - warknął Kapitan odsłaniając zęby. - Ślicznie zwracasz na nas uwagę i dajesz satysfakcję temu cholernemu stworowi! Podnieś głos w mojej obecności jeszcze jeden raz, a oberwiesz czymś twardszym!
Democzłek zacisnął pięść powodując trzask kości. Zaiste, cisza się stała natychmiast.
Później dotarły do niego słowa Keiry.
- Tak, w dół zbocza szedł jeszcze Ósemka... O słodki Jezu... - szybko przycisnął przycisk na swoim komunikatorze dousznym. - Czwórka, jeżeli mnie słyszysz, odsuń się od reszty... jesteś?... doskonale. Jest tam koło Ciebie Osiem?... pilnuj go. Gdyby dziwnie się zachowywał, ogłusz go. W razie konieczności zabij.
Kapitan zdjął rękę z ucha. Odpowiedziała mu niezręczna cisza.
- Razem z Szóstką, świeć Panie jego duszy, szedł Ósemka, grenadier. Każdy z nas ubezpiecza się jak najlepiej może i zawsze podróżuje z partnerem, lub partnerami. Osiem musiał zataić zabójstwo, albo sam go zabił... albo... - Kapitan przerwał i zerknął na zmasakrowane ciało. - ...Osiem nie jest kimś, za kogo się podaje. Ruszamy.
Kapitan ruszył w dół strumienia.

Sarpens - 2010-01-05 18:56:20

Głowę miał spuszczoną. Nie podnosił jej, trwał w bezruchu... Zniknął Sarpens... Powoli wstał do pionu... Schował broń do kabury... Mocno zacisnął zęby... Wolał przemilczeć całą sprawę.

Keira - 2010-01-06 19:05:57

Położyła rękę na ramieniu Jamesa. Nie przypuszczała, że sprawa tak się zmieni. Zaczęła być teraz z każdą chwilą coraz bardziej czujna. Teraz wszystko mogło się zdarzyć.
-Chodźmy.
Powiedziała do ,,Kompana" i ruszyła za Kapitanem.

Adrian - 2010-01-23 15:22:32

Wędrówka była długa. Spędziliście kilka godzin idąc strumieniem. Nic ciekawego się nie działo. Ściemniało się. Wszyscy w sumie przeczesali kilkanaście kilometrów kwadratowych.
Kapitan westchnął. Czwórka meldowała mu co chwilę - Osiem zachowywał się jak trzeba. Rudy Democzłek zatrzymał się. Odwrócił w stronę grupy.
- To już jest bezcelowe. Kończymy. Wracamy do Bramy. - powiedział lakonicznie. W jego oczach przebijało zmęczenie i troska.
Nie mieliście wyboru. To był czas, by zejść z barykady.


Misja zakończona.
Keira - 4 punkty.
James - 4 punkty.
Dirmaris - jeszcze posiedzi na misji. Odpisywał będziesz tutaj.

* * *

[Tekst Misji Dirmarisa - za jakiś czas, obecnie zero pomysłu, potem zrobię EDIT]

www.brudzen.pun.pl www.lukasasuke.pun.pl www.horse.pun.pl www.gwpbf.pun.pl www.motoklubkonin.pun.pl